Recenzja filmu

Minister (2011)
Pierre Schöller
Olivier Gourmet
Michel Blanc

Bełkot artystyczny

Dobry dramat o kulisach rządzenia we Francji reżyserowi nie wystarczył. Schöller wzbogacił więc całość o dziwaczne wtręty oniryczne, obrazowe alegorie.
"Minister" przybywa do Polski obsypany zaszczytami w rodzinnej Francji. Najpierw była nagroda FIPRESCI na festiwalu w Cannes, a potem 11 nominacji do Cezarów, z których trzy zamieniono parę miesięcy temu na statuetki. Można byłoby więc sądzić, że oto wchodzi do naszych kin małe arcydzieło. Cóż, najwyraźniej Francuzi inaczej pojmują ten termin.

Tytułowym ministrem jest Bertrand Saint-Jean. Jako minister transportu ma do załatwienia kilka ważnych spraw o bardzo delikatnym politycznym charakterze. Pierwsze miejsce zajmuje batalia o prywatyzację kolejnictwa, czego domaga się ministerstwo gospodarki. Oprócz żonglowania politycznymi konotacjami, nasz bohater musi radzić sobie z osobistymi problemami. Każde jego potknięcie może być ostatnie.

Kiedy "Minister" pozostaje na gruncie czystego dramatu politycznego, jest to film naprawdę udany. Zakulisowe rozgrywki i intrygi, pragmatyzm skonfliktowany z ideałami, zdrady i iluzje przyjaźni, a przede wszystkim totalna samotność człowieka dzierżącego nawet skrawek władzy. Wszystko to reżyser Pierre Schöller pokazuje w sposób niezwykle wiarygodny i sugestywny, a jednocześnie bez histerii, jaka często jest udziałem podobnych produkcji amerykańskich. Na sceny te patrzy się z zazdrością, bo wydaje się, że podobnie można byłoby o polityce mówić i w naszym kinie.

Niestety, dobry dramat o kulisach rządzenia we Francji reżyserowi nie wystarczył. Najwyraźniej było to za mało artystyczne. Schöller wzbogacił więc całość o dziwaczne wtręty oniryczne, obrazowe alegorie, sekwencje zrealizowane wyłącznie dla ich estetycznej wartości, ale bez żadnego znaczenia dla fabuły. Ta artystyczna maniera przez swoją całkowitą zbędność po prostu irytuje, deprecjonując i rozsadzając od środka wszystko, co w filmie naprawdę dobre. Końcowy rezultat jest taki, że "Minister" jest niczym więcej niż artystycznym bełkotem z dużym, acz niezrealizowanym potencjałem.

To w sumie nie powinno dziwić. Schöller zachował się podobnie podczas tworzenia "Wersalu". Dziwi natomiast to, że z dwóch filmów reżysera to właśnie "Minister" jest słabszy. Kołem ratunkowym jest na szczęście Michel Blanc - jedyna osoba z całej ekipy, która w pełni zasłużyła na Cezara. W roli prawej ręki ministra i głównego stratega jest po prosu rewelacyjny. Istny aktorski żywioł, który podziwia się z nieskrywaną przyjemnością. Szkoda, że dzieli ekran z krokodylem.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones